21 lutego, 2006

Wakacje

Krakow

Wakacje

Wakacje w Polsce rozpoczely sie totalna nerwowka jeszcze w Bostonie. W piatkowy ranek, jeszcze przed pojsciem ostatni raz do pracy, zerknelam na internetowa strone AlItalii i zamurowalo mnie, gdy przy numerze mojego lotu widniala informacja-cancelled- czyli lot odwolany. Nie chce mi sie juz opisywac szczegolow, ale skonczylo sie na odlocie w sobote, zamiast w piatek, na lotnisku w Mediolanie okazalo sie, ze moj nastepny lot do Pragi tez jest odwolany, wiec czeka mnie caly dzien poniewierki na lotnisku, po czym gdy juz z ponownym opoznieniem dolecialam do Pragi okazalo sie, ze pilot nie zabral bagazy nikogo z lecacych z przesiadka... Nie wspomne juz, ze Tomasz czekal na mnie na zlym terminalu, bo Praga ma juz 2...

Potem bylo jeszcze wydzwanianie w poszukiwaniu bagazu (dowiezli go do Olomunca we wtorek wieczorem), godziny marzniecia przed Konsulatem Amerykanskim w Krakowie, no i dopiero praktycznie od czwartkowego poludnia, gdy dowiozlam moje bagaze pelne prezentow do domu, zaczelam oficjalnie wakacje.






W sobote wyruszylismy do austriackich Alp, gdzie w Madseit, u podnoza lodowca Hintertux, czekala na nas ciepla, tania i zupelnie nieoczekiwanie idealna kwatera. Pogoda byla cudna tylko w niedziele (blekit nieba, ostre slonce i ubity snieg), reszta tygodnia mrozna, z ciaglymi opadami sniegu i pokazujacym sie od czasu do czasu slonkiem. I tej zimy udalo nam sie nie polamac i po tygodniu wsiedlismy w Octawie i pomknelismy do Kassel do Gosi i Adasia.





Tak uplynely mi niecale 3 tygodnie wakacji...Ostatni tydzien w Cieszynie spedzilam z rodzicami, Januszem i Sylwia. Zdazylysmy sie na szczescie wszystkie spotkac (brakowalo tylko Tomasa) i tradycyjnie usmialysmy sie do rozpuku w czesko-wloskiej restauracji DaCapo. A potem juz tylko pakowanie i z powrotem do pracy, do USA.........


Karolcia, Pierwsza piatka, Sami swoi